sobota, 23 listopada 2013


Odrzucam fałszywy optymizm. Nie chcę go. Co z tego, że tak jest milej, łatwiej, przyjemniej? Co z tego, że przyciągam podobne? Ale to jest tłumienie! Nieszczerość ze sobą! Oddalanie się od siebie. Uciekanie przed prawdą. Ze strachu przed cierpieniem. Z chęci ucieczki przed bólem. A ból nie zniknie, gdy przed nim ucieknę. Nie zniknie, gdy udam przed sobą, że go nie ma. Będzie rósł i nie dawał spokoju. Strach przed prawdą będzie tym większy im mocniej będę tłumić i udawać przed sobą, że wszystko jest dobrze. Kilka radosnych lat za mną. Kilka lat spędzonych na „dążeniu do celu”. Na szukaniu wyjścia i wolności. Na ucieczce przed wszystkim, co się nie zgadza z moją „nową wizją”. Na braku akceptacji dla ciemności. Podróż w stronę Słońca nie wyszła. Pomyliłam kierunki. Chciałam wzlecieć wysoko, a nie wiedziałam, że sama podcinam sobie skrzydła. Żyć, przeżywać, na siłę, nawet wtedy, gdy dusza krzyczy, że chce się schować. Przejmowanie „kontroli na życiem” zamiast wsłuchać się w oddech wiatru i w prawdę, która jest we wszystkim. 
Rezygnuję z życia pod prąd, rezygnuję z walki ze sobą, rezygnuję z oczekiwań wobec siebie, z narzucania sobie tempa innego niż chciałoby serce, z sukcesu, osiągania celów i wspinania się na szczyt.
Wybieram zaufanie do rzeki i uważne słuchanie serca.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy