poniedziałek, 6 stycznia 2014

Strumyk


Stoję. Zbliżam się do strumyka. Jest wąski. Obrośnięty trawą. Płytki. Płynie z prawa na lewo. Obładowany różnymi rzeczami porozrzucanymi dookoła. Chcę przejść na drugą stronę. Przekroczyć go jednym krokiem. Jest to możliwe, bo jest wąski. Wiem, że po drugiej stronie jest moja strona. Że tu jestem nie wiadomo dlaczego. Chcę wrócić na tamtą stronę. Trochę boję się, że się poślizgnę. Coś wpada mi do strumyka i odpływa. Drażni mnie to, że tyle rzeczy tam jest. Rozpraszają mnie i zatrzymują. Sprawiają, że skupiam na nich uwagę zamiast zrobić krok. Najpierw może powinnam je uprzątnąć? Aby się nie poślizgnąć? Aby nic ważnego nie wpadło mi do strumyka. A może zbyt dużą uwagę skupiam na szczegółach? Może powinnam zrobić krok nie zważając na to co zostawię za sobą, na to co odpłynie i na to co zostanie?  Wracając na swoją stronę, może nie będą mi już potrzebne te rzeczy? Może to tylko pretekst by nie robić kroku? Nagromadziłam je wszystkie, by sobie utrudnić powrót? Teraz leżą i czekają aż ktoś je zabierze. Może to symbol mojego lęku? Może ten chaos, którym się otaczam to wyraz lęku? Unieruchamiam się, gubię we wszystkim celowo, by nie robić odważnych, zdecydowanych i jasnych kroków. Kroków, które prowadzą w konkretne miejsce. Chaos sprawia, że trudniej mi wybrać, że jestem pomieszana, że różne części różnych spraw absorbują mnie jednocześnie. Powstają sprzeczności. Robiąc krok przeczę niektórym podjętym decyzjom. Coś się spełnia a coś psuje. Bo jest chaos. Nie ma harmonii w tym, co się dzieje i co nagromadziłam. Wszystko działo się chaotycznie. Nie wybierałam a przyjmowałam co przyszło. Nie pozbywałam się niczego, bo może się przyda? Wszystko sobie leży i sprawia, że trudniej zrobić krok. Trzeba pozbyć się wszystkiego za jednym ruchem lub po prostu przeskoczyć wszystko nie zwracając na to uwagi ani się nie oglądając za siebie. 

Strumyk był wąski wystarczył jeden mały krok, a jednak stałam w miejscu i nie mogłam się zdecydować. To proste. Wystarczy jeden mały krok. I nic złego się nie stanie. Ale ja boję się, że się poślizgnę, że coś zgubię, że coś przeoczę. I tak stoję z nogą lekko uniesioną, przekonana, że jestem w trakcie przekraczania strumyka,  cały czas w trakcie… A przecież to tylko jeden mały krok. Po co tracić na niego tyle czasu? Strach sprawia, że ta chwila trwa wiecznie. I że w moim umyśle, cały czas jest „tym momentem”, gdy właśnie coś zamierzam zrobić.
Tyle pięknych rzeczy mogłoby się wydarzyć, a nie dzieje się, bo ja stoję z nogą w powietrzu! Ile można? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy