Czy może twierdzenie,że nikt poza nami samymi nie jest w stanie określić jacy jesteśmy jest prawdziwe? A może to właśnie my nie jesteśmy zdolni do tego? Często słyszę, że zbytnie zagłębianie się w siebie nie jest dobre.
Że po co się rozdrabniać, lepiej po prostu żyć.
A więc wszelkie analizy siebie samego byłyby daremne? Być może jest to kwestia harmonii, zachowania umiaru we wszystkim. Ale cóż zrobić jeśli natura nam na to nie pozwala? Cóż zrobić jeśli cały czas ma się wrażenie, że jest się o krok od odkrycia jakiejś tajemnicy o sobie? Od odkrycia czegoś co odmieni wszystko.
Zdarza mi się też słyszeć, że aby coś osiągnąć trzeba najpierw zacząć od uporządkowania samego siebie. Hmm...
Tylko jak tu się uporządkować nie zagłębiając się zbytnio w siebie?
Można wysnuć wniosek, że ludzie dzielą się na tych konkretnych i tych, którzy lubią lać wodę.
I ja zdecydowanie zaliczam się do tych drugich.
Leję wodę gdy piszę, leję wodę gdy mówię, leję wodę gdy myślę.. I tak dalej.
Lanie wody jest chyba moim sposobem na życie.
Robię wszystko co się da żeby oddalić się możliwie najbardziej od konkretów.
A konkrety jeśli już o nich mowa są marne. Dlatego lepiej je obejść dookoła.
Lepiej mówić o wiewiórkach, karmelkach, katarynkach, kanarkach i ..epidemii grypy. Aby nie myśleć o tym, że nie daje rady, o tym, że się boję, o tym że nie wiem co robić ani o tym że nie widzę nadziei. Tak, o tych rzeczach lepiej nie mysleć, nie mówić, a tym bardziej nie pisać!.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz