Biegnę. Jestem w bardzo kolorowym miejscu. Szukam schronienia. Czuję pomieszanie strachu z niczym nieograniczonym poczuciem wolności, jakie towarzyszyć może tylko komuś, kto nie ma dokąd pójść, kto nie musi iść donikąd. Nie ma domu. Przyszłam tu po coś. A teraz, nie znalazłszy tego, szukam czegokolwiek, co nada sens tym krokom. Choć sens jest głęboki. We wszystkim. Zwłaszcza w tym podążaniu donikąd, w poszukiwaniu czegoś, bez celu konkretnego, w nieznane, z ciekawością, zachwytem podszytym lękiem, bo nowe, niepewne, czy znajdę dom? Jakaś kobieta chce udzielić mi schronienia. Właściwie też nie ma domu w "zwykłym" tego słowa znaczeniu. Ot mała słomiana chatka, w kolorze zielonym, wielkości jednego pokoju. Pośrodku tego dziwnego, kolorowego miejsca, pośród zgiełku czegoś wyglądającego na bazar, a może to chaos moich myśli? Chwila zastanowienia. Zatrzymuję się na moment. Lecz po chwili znowu biegnę. Nie wiem już czy przed czymś uciekam, czy dokądś zmierzam? Czy coś mnie goni, czy może przede mną ucieka? Cel się rozmył, lecz mi to nie przeszkadza. Mam w sobie pasję poszukiwacza. Chcę wiedzieć co znajdę za rogiem. W pobliżu jest morze. Słyszę je, a może czuję. Biegnę w kierunku przystani. Im bliżej tym ciemniej. Tym mniej kolorów. Nie wiem dlaczego. Nie zwracam na to uwagi. Nie zastanawiam się. Po prostu biegnę. Czuję rosnącą przewagę ciemności nad światłem. Kolory znikają. Nagle przede mną wyrasta jakiś osobnik. Skądś znany. Z niepamiętnej przeszłości. Ubrany w czerń, jak wszyscy dookoła, jak wszystko dookoła spowity w ciemność. Bez słów mówi do mnie, abym stąd odeszła, uciekła jak najdalej. Chce mnie ochronić, pomóc mi uciec. Twarz pooraną ma przez czas, a może to ślad po nożach, które teraz widzę w ilościach ogromnych wszędzie, gdzie spojrzę. Wielkie, błyszczące noże w ręku każdego z przechodniów. Zbliżają się do mnie. To miejsce jest pułapką. Mam wrażenie, że jeśli nie stanę się cienka jak nitka to nie uda mi się przebiec nie nadziawszy się na któryś z nich. Muszę jak najszybciej oddalić się od przystani! Ten człowiek jest jednym z nich, jednak idzie za mną i chroni mnie przed ostrzem noży. Udaje mi się oddalić od tego miejsca. Uff. Pozostaje sentyment do tego zła co mnie ocaliło.
Biegnę dalej.
Ponownie zatapiam się w Blasku Barw Nieznanego.
Co było dalej? Nie pamiętam.
Co będzie dalej? Zobaczymy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz