sobota, 17 kwietnia 2010

środa, 7 kwietnia 2010

Kwadrat, koło, punkt.. Siedziała po środku pustego pokoju a wokół niej unosiły się odłamki rzeczywistości. Obrazy spowite światłem, zamknięte w szklanych kroplach. Nie mogła się poruszyć a więc i dojrzeć dokładnie co było ich treścią. Wirowały zbyt szybko. Nie starała się dojrzeć. Miała wiarę, że to dzieje się po coś, że samo wniknie jej do świadomości bez wysiłku, że im bardziej się odpręży tym łatwiej zrozumie. Nagle ona zaczęła się unosić.Została wchłonięta w czasoprzestrzeń uwięzioną we wnętrzu szklanych skrawków. Wniknęła niczym zjawa w wypełnione wirującymi kolorami wnętrze światła. Nagle przyspieszyły, stopiły się w jedno. Stworzyły wraz z nią jedną wirującą kulę w kolorach tęczy. I tym razem się nie myliła. Teraz widziała wszystko jakże wyraznie, teraz jakby obudziła się z jakiegoś snu, w który kiedyś zapadła przez pomyłkę. Puściły wszystkie więzy, jakby mięśnie napięte od niepamiętnych czasów nagle odnalazły ukojenie. Nastąpiło całkowite rozluznienie. Świadomość jaką zyskała przywróciła jej spokój. Jakże prostym bywa czasem coś co nam wydaje się nie do rozwikłania! Łzy zaczęły płynąć z niej zatapiając w swej obfitości wszelkie pozostałe jeszcze wątpliwości. Poczuła ulgę. Wyzwolenie? Coś na kształt ekstazy bez udziału świadomości. Wiedza jaką zyskała dotarła do niej pominąwszy umysł poprzez otchłanie duchowej substancji. Wniknęła do niej wraz ze światłością, we wnętrzu której się znajdowała. Nagle poczuła ból. To promienie słońca odbijające się w lustrze raniły boleśnie jej twarz. Otworzyła oczy. Nie wiedziała gdzie jest. Co się wydarzyło? Skąd się tu wzięła? Kiedy? Zorientowała się, że straciła poczucie miejsca i czasu. Krótkie ale jakże intensywne przebywanie w obliczu prawdy sprawiło, że nie rozpoznawała terazniejszości. Czuła się błogo i swobodnie. Świetliście i promiennie. Ulga. Oświecenie. Wyzwolenie. Chłonęła całą sobą bezmiar kosmicznej energii, pośród której znajdowała się od zawsze jednak dopiero teraz udało jej się wychwycić zmysłowo ten subtelny twór. Była tym wszystkim czego pragnęła, błyszczała pośród bezmiaru nieskończonych odcieni Światła. Nie musiała już niczego pożądać, niczego pragnąć. Sama była pragnieniem... i skupiała w sobie całe spełnienie wszechświata.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Tych, którzy oczekują na dalszy ciąg dopiero co rozpoczętych "tarotowych" opowieści muszę niestety zmartwić. Postanowiłam na jakiś czas zrobić sobie przerwę w tym temacie. Gdy poczuję impuls do kontynuowania wrócę do kwestii. Tak będzie lepiej.

Cierpliwość będzie nagrodzona;)

Obserwatorzy