sobota, 29 czerwca 2013

Bród przyrósl do całości, do tułowia. Taki niewidzialny. Wyrył ślad na duszy. Nie da się wymazać. Musi zapomnieć, co przeżył. Co zrobil raczej należałoby sie wyrazić. Po co na siłę udawać, że nie miało się udziału? Udział był! Coś zostało wykonane, coś o czym nie można mówić na głos. Lepiej nie wiedzieć zapewne. Przemarsz zła żyłami do serca rozpoczęty. Ból pojawia się najpierw, jakby palenie, coś przesuwa się powoli, czasem szybciej. Jakby znieruchomienie, jakby zdziwienie, jakby paraliż. Coś dziwnego. Bo są takie rzeczy, którym nie da się nie dziwić. Nie da się nie dziwić jak dziwnie potrafi zepsuty być człowiek. Na pozór wydaje się, że pewne rzeczy oczywiste są dla każdego. Te najoczywistsze, bo o takich mowa... Choć wszystko względnym jest, choć może ani czas ani prawda nie istnieją, to jednak są takie rzeczy, co do których nie ma się wątpliwości, gdy ma się serce. Gdy się nie ma? To już nie wiem. Może da się być takim kłamcą, by przekonać swą duszę o słuszności... Może wszystko da się jakos wytłumaczyć, gdy ma się dar tłumaczenia?

środa, 26 czerwca 2013

"Mum olmak kolay degildir...
Isik sacmak icin once yanmak gerek..."

"Nie jest łatwo być świecą,
By promienieć światłem, najpierw samemu trzeba zapłonąć..."

Rumi

sobota, 15 czerwca 2013

Święta pustka. Trwać w niej. O to chodzi. Gdy już udało się oczyścić umysł, po co wracać do "życia"? Życie i tak płynie. Nie trzeba wcale do niego "wracać".


Teraz już wiem. Istnieją obok siebie niezależne, istniejące jednocześnie różne światy. Czasem można sie pomiędzy nimi przełączać. Jednak tylko w sytuacjach ekstremalnych, gdy coś się ekstremalnie zmienia i wprawia w szok. Człowiek w szoku jest przełączony do innego świata. Widzi inaczej, słyszy inaczej, czasem nie słyszy, ani nie widzi. Wszystko jest inne, obce. Czasem trudne jest rozpoznanie samego siebie. Pojawiają się różne, dziwne, niespotykane wcześniej myśli. Coś zyskuje nowy obraz. Widziane jest z innej strony. W tej nowej chwili ta inna strona wydaje się być oczywistą. I trudno uwierzyć, że wcześniej tak jakby w ogóle nie istniała. Jak trzeba być zaślepionym, by nie widzień rzeczy tak oczywistych?- zastanawia się umysł. Czy wcześniejsze chwile były snem, a teraz się przebudziłam? - myśli biegną dalej. Rzeczywistość przecież nie mogła się zmienić, a jedynie sposób patrzenia na nią. Coś się przełączyło na inny program. Coś wywołało to przełączenie. Rzeczywistość składa się z wzajemnie na siebie oddziałujących elementów. Cienkie niewidoczne nitki łączą je. Jeden się poruszy, reszta również zmienia pozycję. Tak to wygląda. Co wywoła przemieszczenie czego? Nie łatwo zgadnąć, nie łatwo pojąć w pełni naturę tych połączeń. Gdyby to się udało być może cała rzeczywistość stała by się banalna. Zniknęłaby tajemnica i element zaskoczenia. Zniknęłaby też być może ekscytacja jaka pojawia się pod wpływem nieoczekiwanych wydarzeń.

Chwile obcości sprawiają czasem, że trudno jest wrócić do stanu "sprzed" zmiany postrzegania. Tak jakby całe życie pozostało tam. A tu nie ma nic. Jest pusta przestrzeń, wszystko pozostało po drugiej stronie. Cała pamięć o sobie, o swoich sprawach, wszystkim co ważne i tym co piękne i tym co straszne, wszystko pozostało tam. Pojawia się pytanie. Czy wracać do "życia", czy pozostać w tej "pustce" i to z niej wytworzyć "nowe życie"?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozmrażanie

Jest druga w nocy, a ja właśnie po raz pierwszy w życiu rozmroziłam lodówkę. Zaczęło się niewinnie. Po prostu zamrażarka nie chciała się domknąć. Kombinowałam już przy tym od jakiegoś czasu, wyrywając co grubsze kawałki lodu, uderzając, kopiąc i gryząc. No nie gryźć akurat nie gryzłam, ale wszystko pozostałe owszem. Jednak zamrażarka jak się uparła, tak zamknąć się nie miała ochoty. Nie pozostało nic jak ją rozmrozić. Powiem szczerze, że nie przypuszczałam, że posiedzę nad tym do tej pory. Zamiar miałam rozmrozić ją tylko na tyle, by się zamknęła. Jednak była wyjątkowo uparta. Przy okazji złamałam nóż oraz wyłamałam plastikowy uchwyt. Poraniłam też ręce w kilku miejscach. A ta dalej ani rusz. Musiałam więc cierpliwie poczekać. Nie przygotowawszy szmat zalałam całą kuchnię. Cóż zdarza się. Jednak potem zrobiło się nieco groźniej. Gdzieś około 24.30 przyszła mi do głowy myśl, że ta wiekowa już lodówka działa na prąd. A prąd plus woda równa się kłopoty. Stojąca po kolana w wodzie lodówka to duże kłopoty. Aby włączyć ponownie do prądu należy wysuszyć, a żeby móc wysuszyć należy rozmrozic do końca. Inaczej na nic sie zda wycieranie podłogi, gdy z lodówki nadal się leje. Tak więc zrezygnowana postanowiłam rozmrozić wszystko. Wyczarowałam jakieś szmaty, ręczniki kuchenne i mopy, zakasałam rękawy i do roboty. Krew, pot, zamrożone i napuchniete palce. Lodu było sporo. Męcząca sprawa.

Aż tu w międzyczasie będąc w pełni skupienia nad ociekającym lodem, pomyślałam sobie, że nie przez przypadek akurat teraz przyszło mi rozmrozić lodówkę. Wydarzenie to z pewnością ma znaczenie symboliczne.

I tu rozpoczął się wewnętrzny monolog na temat kolejnych, upartych kawałków lodu. Każdy z nich to jakaś część wewnętrznego chłodu, jaki należy rozpuścić. Zamarznięte od wieków rzeki i strumienie. Łzy zastygłe z chęci pozostania silną w obliczu smutku. Blokady, które potworzyły się ze strachu przed swobodnym płynięciem. Może też lód z serca bliskich osób... To wszystko należało rozpuścić. To wszystko nazbierało się od lat i czekało na ten odpowiedni dzień, kiedy otworzę oczy i stwierdzę, że nie chcę dalej tkwić w miejscu. Że przyszła pora rozmrozić potoki i strumienie. Że wypływam w rejs do siebie. Przyszedł ten dzień i wypłynęłam. Będąc blisko końca straciłam nadzieję, że kiedykolwiek sie uda, bo lód ciągle trwał uparcie twardy i ostry, mówiący "nie zbliżaj się, bo cię zranię". A ja jak w jakims szale nie chciałam sie poddać, po tym jak zrozumiałam znaczenie. Musiałam rozmrozić wszystko, musiałam pościerać każdą kroplę wody, osuszyć łzy do czysta i zamknąć drzwi za sobą. Dopiero wtedy możliwe było podłączenie. Dopiero wtedy bezpiecznie mogłam pójść spać.

sobota, 8 czerwca 2013

Czuję zmiany. Oddech zmian wyczuwalny we wszystkim. W każdym kroku, w każdej chwili, w każdym napotkanym przedmiocie. Wyrzucam. Pozbywam się. Wyrzucam ze złości, z rozpędu, z chęci wyzwolenia. Pozbywam się starych rzeczy, emocji, wspomnień. Pozwalam odejść wszystkiemu, co tylko nie dotrzymuje kroku. Rozbijam skorupę. Robię miejsce na oddech. Chcę oczyścić teren wokół siebie i w sobie. Pozbywam się sentymentów do tego i owego. Do chwil zatrzymanych i tych, które same przylgnęły. Muszę nie bać sie przestrzeni. Pozwolić trwać miejscom niezapełnionym i nie zapełniać ich! Przyjąć nowe, pożegnać stare. Rozluźnić dłonie, przestać zaciskać je na wszystkim, co tylko uchwycą.  Anioł Wolności odwiedził mnie i podarował mi Prawdę.

środa, 5 czerwca 2013

potrzebny mi murakami

wtorek, 4 czerwca 2013

Wiele jest dróg do wyzwolenia. Wiele jest twarzy szczęścia. Nie słuchaj nikogo poza sercem. A co ono mówi? Co mówi?
Hałas umysłu zagłusza. Obawy, lęki, wątpliwości. Ktoś coś powiedział, tamten się zaśmiał, a inny poruszył góry. Film wciąż nie milknie. Co jest czym? A gdzie zagubił się głos prawdziwy. Serce - środek wszechświata. Ty odezwij się, niech inne wszystko zamilknie!

Obserwatorzy