czwartek, 17 lutego 2011

Tańcz!

Musisz tańczyć. Kiedy słyszysz muzykę musisz tańczyć. Rozumiesz co mówię? Tańczyć. Ciągle tańczyć. Nie wolno ci się zastanawiać po co tańczysz. Nie wolno ci myśleć, co to znaczy, bo to nie ma znaczenia. Jeśli zaczniesz o tym myśleć, zatrzymasz się w tańcu.

sobota, 12 lutego 2011

Zapomnienie

O czym zapomniałam? Ciągle o czymś zapominam. Z trudem przychodzi mi przypomnienie sobie. Ciągle staram się coś sobie przypomnieć. Czyniąc to, zapominam o czymś innym. Co było istotne? Co było? Tak, mam na końcu języka. Ach nie, przecież to było wczoraj! Nie, jest jakiś szczegół, który różni terazniejszość od chwili ubiegłej. Mimo to ciągle mylą mi się i plączą. Jestem jak niedoszły topielec. Już łapię oddech, lecz po chwili usta pełne mam wody. Już to odzyskuję równowagę, utrzymuję się parę sekund na powierzchni, lecz po chwili znów pod wodą. I nie zawsze udaje mi się odróżnić...co jest wodą, a co powietrzem...Nie mam pewności czy w chwili, gdy wyciągam dłoń ponad powierzchnię i czekam aż ktoś ją dostrzeże, zwiększam swoją szansę na wybawienie, czy może to ta dłoń sprawia, że tracę równowagę. Może zbyt ufam tej dłoni.

Ależ jaka dłoń? Nie ma żadnej dłoni! To wytwór wyobrazni!
Zapomniałam. Nie pamiętam gdzie podziały się moje dłonie. Czasem czuję jakby mi ich brakowało. Innym razem jest ich zbyt wiele, otaczają mnie niczym obce twory, zaciskają się, proszą o uwagę.
A ja nie chcę zwracać na nie uwagi. Czasem pragnę wyzbyć się uwagi. Na ogół jednak mi jej brakuje. Rozpierzcha się na wszystkie strony sprawiając, że nic nie jest całością, że czas rozmywa się i traci swoją przejrzystość. Wszystkiego po kawałku, jedno wielkie nic zebrane do kupy. Liczę sekundy, dni, godziny, ale nie pojmuję ich sensu. Czy są odwieczne? Czy są tylko wymysłem chorej wyobrazni?
Uwaga nie może się skupić gdy czas jest rozmyty. Przeszłość miesza się po trosze z terazniejszoscia, po trosze z tym co jeszcze nie nadeszło. Czasem sprawia wrażenie wieczności a czasem nie istnieje. Czasem wystarczy zamknąć oczy a czasem lepiej je otworzyć. Zamykam oczy i widzę to czego widzieć nie powinnam. Widzę jedność, widzę światło, gasnące słońce a może tylko jego zachód, niezliczone zachody, niezliczone promienie gasnącego światła usidlają moje serce, hamują moje ruchy, zatrzymują czas.
Czas nie istnieje, bo ja oto zapominam o czasie. Rozpływam się w  cichym drżeniu przestrzeni. Zanurzam się w ciszy. Zapominam o dłoniach. Teraz już tylko cisza i bezruch. Nikt mnie już nie dostrzeże,bo tu pod powierzchnią mogę zapomnieć. O tym co mnie nie dotyczy. Nic mnie już nie dotyczy tylko płynność i migoczące w oddali światło.
.

Obserwatorzy