Na przykład my w Mieście plastikowe torby z puszkami po sprajcie, butelkami po wódce i resztkami jedzenia wyrzucamy przez okno, ale u babki wszystko piętrzyło się koło geru jak mury obronne, które musiałam za każdym razem pokonywać z zaciśniętymi zębami, taki był smród.
piątek, 28 stycznia 2011
sobota, 8 stycznia 2011
Strachy na lachy
Podobno strach jest jednym z głównych czynników, które umożliwiły człowiekowi przetrwanie. Gdyby nie istniał instynkt strachu gatunek ludzki nie przetrwałby. Zostałby unicestwiony już na początku swego istnienia. Nie możliwa byłaby ewolucja. To dzięki strachowi człowiek stworzył sporą część swych wynalazków. Należało się chronić przed unicestwieniem. Dzikie zwierzęta, kataklizmy, drugi człowiek...
A więc strach jest pożyteczny?! Tak, oczywiście rozumiem, że chodzi tu o "zdrowy" strach ujawniający się w sytuacji rzeczywistego zagrożenia a nie lęki nieuzasadnione. Ale jak to odróżnić? Przecież każdy strach ma swoją przyczynę. A nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest skutkiem pewnych "norm" rodzinnych, które bądz to udzieliły się nam pośrednio drogą obserwacji zachowań bądz to zostały nam wpojone, oczywiście w dobrej wierze... Nie można pominąć tu lęków nabytych po traumatycznych wydarzeniach - te są najsilniejsze choć paradoksalnie często najmniej "uzasadnione".
A więc skutek czy przyczyna? Uzasadniony czy nie? Pożyteczny czy szkodliwy? Gdzie leży granica pomiędzy ułudą a rzeczywistością? Może jest czysto subiektywna? Więc nie istnieje?
Niby oczywiste, gdyby nie strach, po cóż uciekać lub walczyć z wrogiem? Po co w ogóle walczyć o przetrwanie?
Podobno to instynkt lęku jest czynnikiem warunkującym instynkt samozachowawczy. Instynktowny lęk przed śmiercią, przed końcem, przed bólem, przed nieznanym... Pierwotny odruch, uciekaj albo walcz! I tu w zależności od stopnia wiary we własne możliwości lub zwykłych preferencji odruchowo wybieramy opcję...pasywną lub aktywną... Choć po zastanowieniu można by stwierdzić, że ucieczka tez jest pewną formą aktywności. Jednak niewątpliwie mniej aktywną niż walka.
Podobno to instynkt lęku jest czynnikiem warunkującym instynkt samozachowawczy. Instynktowny lęk przed śmiercią, przed końcem, przed bólem, przed nieznanym... Pierwotny odruch, uciekaj albo walcz! I tu w zależności od stopnia wiary we własne możliwości lub zwykłych preferencji odruchowo wybieramy opcję...pasywną lub aktywną... Choć po zastanowieniu można by stwierdzić, że ucieczka tez jest pewną formą aktywności. Jednak niewątpliwie mniej aktywną niż walka.
A więc strach jest pożyteczny?! Tak, oczywiście rozumiem, że chodzi tu o "zdrowy" strach ujawniający się w sytuacji rzeczywistego zagrożenia a nie lęki nieuzasadnione. Ale jak to odróżnić? Przecież każdy strach ma swoją przyczynę. A nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest skutkiem pewnych "norm" rodzinnych, które bądz to udzieliły się nam pośrednio drogą obserwacji zachowań bądz to zostały nam wpojone, oczywiście w dobrej wierze... Nie można pominąć tu lęków nabytych po traumatycznych wydarzeniach - te są najsilniejsze choć paradoksalnie często najmniej "uzasadnione".
A jeśli dodamy do tego prawdę bądz hipotezę, jak kto woli, iż przykre wydarzenia są skutkiem właśnie tegoż strachu, który na zasadzie prawa przyciągania przyciąga do naszego życia to czego się boimy lub nie chcemy, to zrobi się niezłe zamieszanie.
A więc skutek czy przyczyna? Uzasadniony czy nie? Pożyteczny czy szkodliwy? Gdzie leży granica pomiędzy ułudą a rzeczywistością? Może jest czysto subiektywna? Więc nie istnieje?
Przecież nie ma się czego bać! Przecież śmierć jest wyzwoleniem a wszystkie zmagania,których się podejmujemy są jedynie sprawdzianem, a może wręcz darem abyśmy pokonawszy je stali się silniejsi, aby nasza dusza wzniosła się na wyższy poziom. Przecież ten oto żywot cielesny, jeden z wielu jest tylko znikomym fragmentem całości, trwa jedynie ułamek sekundy i ginie wśród natłoku innych żywotów!
Ofiarowano nam pewien skarb. Emocje. To dzięki nim nadajemy tak duży sens wszystkim pojedynczym dniom i godzinom. To one przepełniają każdą chwilę. Popychają nas do walki o to czego pragniemy. To one czynią też, że postrzegamy rzeczy takimi jakie chcielibyśmy aby były lub też przeciwnie powodowani lękiem i brakiem wiary, jako ciąg niepowodzeń i bezsensownych szamotanin. A więc?
Czymże jest strach?
Skutkiem ubocznym emocji? Ależ sam jest emocją! Mówi się przecież "uczucie strachu"... Więc jeśli sam jest emocją to wniosek wyłania się jednorodny. Jest subiektywny. Zależny od postrzegania. Od wpojonych norm i nabytych traum. Rzecz niby oczywista, ale ....czyż nie podważa chociażby w najmniejszym stopniu teorii o jego pierwotnym charakterze i zbawiennym znaczeniu dla ludzkości???
czwartek, 6 stycznia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)