Zaglądam tu czasem, choć już dawno nic nie pisałam. To miejsce jest dla mnie kopalnią mnie samej. Gdy chcę sobie przypomnieć o sobie, zagłębić się w dawno niewidziane otchłanie, to zaglądam tutaj.
Brakuje mi siebie, tej bardziej mrocznej i prawdziwej. Bez przyklejonego uśmiechu. Tej płaczącej godzinami. Tej, która jeszcze nie zdążyła pomyśleć, że "trzeba myśleć pozytywnie".
Nie trzeba. Można.
Zmieniłam się. Dużo dobrego się stało i zmieniło. Niektóre rzeczy są nie do uwierzenia dla mnie. Inne nadal próbuję i próbuję zmieniać. Kręcę się w kółko. Ale co z tego? To dobrze.
Albo może i nie dobrze?
Może zmienię to dopiero, gdy przyznam przed sobą, że to wcale nie dobrze, że jest jak jest. Że chcę, naprawdę chcę i potrzebuję zmiany.
Jak mogę zmienić coś świadomie, dokonać wyboru, świadomie z czegoś zrezygnować, mówiąc sobie w nieskończoność, że jeśli coś się dzieje, to znaczy, że to jest dla mnie dobre?
Muszę jednak zanurzyć się w głębinach rozpaczy choć na chwilę, by móc się z niej wynurzyć i wydostać, przeskoczyć na drugą stronę strumienia. Choć już wiele strumieni przeskoczyłam.
Ale niektóre zdają się być morzami, bez końca i początku.
By dojrzeć ich kres muszę najpierw przyjąć do siebie, że istnieją. Że są realną przestrzenią, którą należy przekroczyć.
Że chcę to przekroczyć. Bo przecież to ja decyduję. Mogę przyjmować wszystko bezkrytycznie, a mogę też coś odrzucić, a coś wybrać.
Mogę.
Dlatego piszę tutaj znowu. Aby wybrać i odrzucić coś. Aby opisać swoje sny na nowo, odgrzebać zabite emocje, dokopać się do swojej pełni.
Niech dzień stanie się dopełnieniem nocy. Bo inaczej być nie może.
wtorek, 21 marca 2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)