wtorek, 28 września 2010

No i cóż tu rzec. Muszę coś napisać od siebie, wprost, bo to chyba wiekopomna chwila. Wyjątkowy dzień. Dziwny dzień, jeszcze dla mnie niepojęty. Coś się skończyło. Czy aby już się skończyło? Nie, już dawno się skończyło, tak dawno, że nie pamiętam kiedy. A może się nigdy nie zaczęło? Może nie powinno się było zacząć? Drzwi zostały zatrzaśnięte. Drzwi zostały otwarte. Które to drzwi? Nie poznaję ich. Dawno tędy nie przechodziłam. Wolność. Czy istnieje? Czy jest tylko złudzeniem?
Czy nie jest to pułapka? Nie wiem, bo nie znam tych stron. Przesiedziałam po drugiej stronie rzeki cały dzień, całe  życie. Brak działania, lęk przed zrobieniem kroku w jakąkolwiek stronę. Niech wiatr gna mnie dokąd chce a ja jedynie siłą myśli będę udawać, że nim manipuluje. Może czasem słowo wtrącę, aby sprawić wrażenie, że żyję.
A teraz drzwi są otwarte. Mogę zrobić krok. W myślach nawet dwadzieścia kroków w ułamku sekundy.
Tylko dokąd?

1 komentarz:

  1. to chyba pierwszy krok w stronę Własnej Legendy, Maya.
    Do odważnych swiat należy.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy