Odwrócić się tak po prostu, zamknąć czas i zapomnieć. Nie łatwo. Słowa zostały wypowiedziane, sieci zostały zarzucone, ciała przeniknęły się, dusze stopiły w jedno. Niewidzialny łańcuch trudniej jest rozerwać niż najtrwalsze kajdany.
Jednak bywa, że trzeba, bywa że coś samo zacznie się kruszyć. Na przekór woli, na przekór porządkowi rzeczy. Odwrócić dusza się pragnie, zwrócić w inną stronę. Niewinnie. Pragnie. Zwraca się choć oczy nadal utkwione są w jednym punkcie, do którego przywykły, który pokochały.
Który stał się dla nich cierniem a chwilami najpiękniejszą z pieśni. Dusza odwraca się. Wyodrębnia, poznaje siebie na nowo. Widzi te nierówne kształty pozostałe po nagłym szarpnięciu w popłochu i nie wie...jeszcze nie wie czy się wyzwoliła czy może śni, czy sama zdolna jest do stworzenia czegoś od nowa, stworzenia siebie, odnalezienia siebie pośród zgliszczy i popiołów. Myśli. Wie...ale wciąż myśli bo boi się wiedzieć. Pragnie wiedzieć nie bojąc się. Pragnie krok uczynić ale czas mknie nieubłaganie, zbyt szybko, aby mogła nadążyć. Czy to nie pora aby nadążyć? Tak, znaki... są wszechobecne, każda rysa na ścianie zdaje się mówić to samo, mówi językiem tak prostym i oczywistym, zbyt oczywistym, aby przyjąć to bez lęku. Dusza zasypia, oddala się od celu, spłoszona oczywistością faktów, nie słucha, nie patrzy na znaki, nie szuka wyjścia.
Nie myśli już bo wie... wie, że istnieje jednocześnie w kilku wymiarach... podzielona na części, rozproszona, zawarta w nie jednej kropli, wtopiona w odrębne rzeczywistości oddzielone od siebie, rozsypane na powierzchni czasu, rzeczywistości, które nie mogą połączyć się w jedną spójną prawdę, bo prawda nie istnieje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz