środa, 6 kwietnia 2011

Obserwacja przyrody

Na przeciw mnie próbująca się wyodrębnić odrębność i resztki blasku szukające oparcia okiem niespokojnym. Matka z synem. Siedzą wtuleni w siedzenia i widać w mieszających się spojrzeniach wspólnotę. Matki i syna. Przyglądam się im. Podziwiam. Do głowy przychodzą mi różne skojarzenia. Ile w ich relacji harmonii a ile sprzeciwu -wzajemnego? Widzę pewną zgodność mimo wieku buntowniczego. Może jeszcze bunt się nie narodził? Mężczyzna. Siedzi nieco dalej. Rozgląda się. Spogląda to na mnie to na matkę z synem, potem w inną stronę. Nie chce przyznać się do bólu. Jaki kiedyś sprawił mu ktoś lub coś. Widać w jego spojrzeniu stłumiony ból. Może dlatego jego oczy mają dziwny blask. Jakby zastygły w sekundzie poprzedzającej płacz. Nie wygląda jakby miał się rozpłakać. Mimo to ma w oczach łzy. Nieuświadomione łzy. Twardy facet.
Tuż przede mną - świeżość przeplatana ptasim świergotem. Wije się, wydyma usta, przewraca oczami. Sztucznie rozradowana i z umiarkowaną dozą pewności siebie. Zapewne czerpaną z mieszanki wydętych ust i pięknie migoczącej nieprawdziwości spojrzenia. Opowiada o czymś osobnikowi płci przeciwnej.
Z tyłu wymowne pochrząkiwanie, monotonne, jednakowo natrętne, choć jak się przysłuchać za każdym razem co innego chcące powiedzieć. Chce coś powiedzieć, ale nie mówi. Więc chrząka i chrząka aż gardło zedrze. Biedne gardło, wolałoby zapewne przepuścić przez siebie słowa jakiekolwiek by nie były. Nie rozumie po co tak tracić energię na tak nierzeczowe artykulacje.
Po środku ja. Siedzę i przyglądam się tej mieszance bólu i niewypowiedzianego buntu. Uśmiecham się do siebie bo mi wesoło. Obserwuję te cudowne przejawy człowieczeństwa i czuję, że mam szczęście. Czuję jedność z kosmosem i z całą jego zawartością. Być może sprawiam dziwne wrażenie tak siedząc i się ciesząc sama do siebie, podczas gdy wokół cała paleta najróżniejszych odcieni tłumionych emocji. Nikt nie wie, że to dla mnie atrakcja tak siedzieć i spoglądać. Że zdążyłam już odpocząć od nich wszystkich, przypadkowo spotkanych istnień ludzkich i teraz nawet wydają mi się fascynujący- na swój niepowtarzalny sposób. Obserwuję i zaczynam pojmować, że każda nawet najmniejsza cząstka rzeczywistości zawiera w sobie przepotężną naukę, choćby była natrętnym pochrząkiwaniem za plecami.

4 komentarze:

Obserwatorzy