Tyle rzeczy jest do napisania, tyle rzeczy jest do powiedzenia. Gdyby tylko umysł mógł się skupić na tyle, aby to wszystko ogarnąć... Tylko żeby jeszcze była pewność, że jest sens ogarniać. Bo niby to oczywiste, ale nie zawsze. Czasem wydaje się, że lepiej odpuścić wszystko, puścić wolno cały ten bagaż spraw, ważnych i mniej ważnych, aby w końcu poczuć lekkość i przestrzeń wewnętrzną. Aby wziąć głęboki oddech. Nie myśleć, nie ogarniać. Po prostu być.
Dzisiaj czuję wyjątkowo wyraźnie ten cały ciężar. Jakby coś przygniotło mnie od góry i sprawiło, że zaciskam wszystko co da się zacisnąć, aby nie rozpaść się na kawałki.W takich chwilach właśnie pojawia się lęk przed puszczeniem wolno wszystkiego, co się nagromadziło. Być może ten lęk, to tylko nabyty kiedyś nawyk myślowy, nakazujący trwać z ciężarem na ramionach, kontrolować wszystko, dbać by wszystko było na swoim miejscu i aby nic nie umknęło uwadze? Tak czy inaczej czuję odrętwienie. Może to brak tlenu? Tak, może to być niedotlenienie, mózgu, ciała i wszystkiego, co tylko może być niedotlenione.
Nie chcę zadawać sobie głupich pytań, tym bardziej publicznie... Choć może nie istnieją głupie pytania? A tylko źle sprecyzowane. Tak sobie tylko piszę, bo chcę coś napisać, a z racji odrętwienia nie potrafię dogrzebać się do istoty problemu poprzez gąszcz różnorakich kulawych myśli. Więc piszę cokolwiek, jak to mam w zwyczaju. Właściwie każde "cokolwiek" jest czymś ważnym. Wiele można wyczytać z każdego słowa, a może nawet z takich rzucanych od niechcenia, spontanicznie, bez zastanowienia jeszcze więcej.
Lubię płynąć. Gdy nic nie stawia oporu, wszystko jest wodą, łagodną, pełną blasku. Czym różni się płynący statek od płynącego liścia? Bardzo się różni! Ja chcę być liściem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz