poniedziałek, 15 października 2012

Odkryłam urok poranków. Tak się złożyło, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wychodzę z domu wcześnie. Wychodzę, załatwiam, co mam do załatwienia i siadam w parku, na ławce. I pojawia się od razu pytanie. Jak to się stało, że przespałam wszystkie niemalże poranki mojego życia?

Dokoła zieleń, wyczuwalna w powietrzu woń rosy, światło wschodzącego słońca przebijające się przez korony drzew, śpiew ptaków.

Kiedy ja ostatnio widziałam padające pod kątem promienie słoneczne?
Czy w ogóle kiedykolwiek widziałam?

Z pewnością nigdy nie miałam okazji ani pewnie ochoty siedzieć o tak wczesnej porze w parku. Z pewnością, nawet wtedy, gdy zdarzało mi się wychodzić z domu o wczesnej porze nie miałam nastroju do rozkoszowania się przyrodą. Bo cóż to za przyjemność nie wyspać się i jeszcze do tego znosić rażące w oczy słońce, przemaczającą buty rosę, czy tą pustkę na ulicach świadczącą o tym, że inni jeszcze śpią...

Jednak wszystko płynie i to co kiedyś wydawało się trudne do zniesienia, teraz może być największym cudem.

Więc siadam tak na ławce i siedzę. Rozglądam się. Ptaki korzystając z porannej ciszy urządzają swoje narady. Światło jest jakieś inne, jakby jeszcze nie zorientowane w terenie, rozszczepione. W powietrzu widać muchy goniące własny cień i cienie nieświadome istnienia światła. To wszystko jakieś obce, jakby ze snu. I zarazem niepokojąco znajome. Przynosi ze sobą oddech przeszłości. Nastraja do zagłębienia się w otchłań czasu. Zdaje się mówić swym milczeniem, opowiadać o innych porankach zagubionych gdzieś w minionych fragmentach życia.
Nie pamiętam poranków. Pamiętam tylko noce. Lecz to światło przypomina o sobie. To światło, to samo i niezmienione, kiedyś również omiatało mnie i raziło, nawet jeśli nie zachwycało, to było tym samym światłem.

Teraz w zachwyt mnie wpędza i zdaje się mówić, że oto nadeszła chwila na przypomnienie. Że nie muszę już obawiać się poranków. Że niosą ze sobą wszystko, co piękne. Że nowy dzień jest darem, a nie przekleństwem, jak kiedyś zwykłam uważać.
Że to co pozostało za zasłoną, może wreszcie ujrzeć światło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy