Tyle rzeczy czasem pojawia się w głowie, że trudno nadążyć, jeszcze trudniej zapamiętać i uporządkować. Dzisiaj miałam dzień pełen przemyśleń, ale i próbowania nie myśleć, pokonywania lęku i własnych ograniczeń, walki ze strachem. Udało mi się. Nie dałam się opanować. Poprosiłam o wsparcie z góry i od razu w głowie mojej pojawiła się odpowiedź: Nie myśleć, tylko czuć. Wyłączyć myślenie, włączyć czucie. Intuicyjnie od razu odnalazłam guziczek na głowie służący do wyłączania myślenia oraz ten znajdujący się w okolicy serca odblokowujący emocje. W sercu nadal czułam strach. Więc dotknęłam go ręką wpuszczając bezpośrednio światło słoneczne, które od razu je rozgrzało i przegnało wszelkie mary. Otworzyłam oczy i czułam się nieporównywalnie inaczej niż chwilę wcześniej. Odważna, pewna swojej słuszności, przepełniona ciepłem i pozytywnymi emocjami. Myślenie ustało. Wszelkie: " a jeśli", "co by było, gdyby", "przecież" itd. W spokoju zajęłam się wykonywaną wówczas czynnością czyli gotowaniem zupy.
Okazało się, że da się opanować nawet największy lęk! Nawet taki, który paraliżuje i powoduje całkowite odrętwienie i niezdolność do logicznego myślenia!
Potem idąc tym tropem przypomniałam sobie o swojej mocy. Przypomniałam sobie pewien sen, w którym zostało mi coś przekazane. Przypomniałam sobie, że z tego korzystam i że to działa! I zrozumiałam, że to jest niesamowite, że to, co teraz dla mnie jest oczywiste, kiedyś nie było i że świadomość tą zyskałam w czasie snu. Potem przypomniałam sobie o innych metodach, o których wiem z książek i które również stosuję i również działają. I uświadomiłam sobie, że w gruncie rzeczy są tym samym, co metoda przekazana mi w trakcie snu. Różnią się jedynie szczegółami, ale sedno jest to samo. I to tak dobitnie dowodzi sensu tego wszystkiego!
Przypomniałam sobie przede wszystkim, że gdy pytam, otrzymuję odpowiedzi. Że to wszystko nie jest złudzeniem, a najprawdziwszą prawdą i nie wiem dlaczego miałabym jeszcze w cokolwiek wątpić! Że to że być może większość ludzi myśli w inny sposób, neguje to, co dla mnie jest oczywiste i żyje w innym świecie niż ja, wcale nie oznacza, że ja się mylę, a jedynie, że być może nie każdemu dane jest poznać to samo.
Przypomniałam sobie też, że należy robić to czego się boimy i że w ten sposób następuje rozwój. Przypomniałam sobie, że ja mimo obfitych dawek niecodziennej wiedzy jaka zjawia się w moim życiu pod różnymi postaciami, przez większość czasu byłam na odwrocie, starałam się uciekać zamiast iść naprzód, unikać zamiast stawać oko w oko z tym i owym i to dlatego właśnie mimo jasnych wskazówek jak żyć, nadal z nich nie skorzystałam w pełni i tkwię w dziwnym półśnie mimo, że wiem, co powinnam zrobić i dokąd iść. Zrozumiałam, że to właśnie strach jest tym, co mnie blokuje. I zrozumiałam, że skoro da się ten strach pokonać, to wystarczy to zrobić.
Zadałam sobie pytanie: dlaczego ja tego nie robię? Tego jeszcze akurat nie udało mi się zrozumieć. I myślę, że zrozumienie tego jest kluczowe. Bo jest to sprawa, którą widocznie muszę pojąć, nie mogę tego ominąć i pójść naprzód. Bo coś ważnego by mi wówczas umknęło. Lekcja nie została zakończona. Nie nauczyłam się wszystkiego. Nie zdałam jeszcze egzaminu. I dlatego ten strach mnie blokuje. Bo nie mogę pójść dalej nie uporawszy się z tą sferą życia. Nic nie dzieje się bez przyczyny ani bez celu. A więc i to dzieje się po coś. To, że mam z czymś problem coś oznacza. I skoro mam z tym problem to jest to ważne dla mojego życia i dla innych spraw, które mnie dotyczą. Uciekając przed ważną lekcją, nie da się bezbłędnie pokonać kolejnych szczebli. Coś będzie ściągać w dół. Nie o to chodzi, by coś zrobić szybko, by pozbyć się za wszelką cenę ciężaru, by ulżyć sobie i stać się lekkim tak szybko jak się da, ale o to by wyciągnąć naukę z doświadczeń, by utrwaliły się one na pożytek późniejszych wyzwań, by coś z sobą wniosły, a ustępując pozostawiły po sobie świadomość. Inaczej mógłby człowiek w nieskończoność popełniać te same błędy. Oczywiście to nie są błędy, a lekcje do odrobienia. Póki nie zostaną odrobione do końca, będą wracać pod różnymi postaciami.
Tak więc przypomniałam sobie, że nie jest ze mną tak źle, choć ostatnio czułam się nie za dobrze. Przypomniałam sobie, że zawsze chociażby w ostatniej chwili, dochodzę do potrzebnych wniosków i czuwa coś nade mną. Gdy tylko naprawdę chcę się czegoś dowiedzieć, pojawia się to w jakiejś formie nie budzącej wątpliwości. Co innego, gdy w danej chwili dana wiedza miałaby obciążyć mnie za bardzo. Wtedy unikam pytania i odpowiadania sobie na cokolwiek. Może to tchórzostwo, a może tak właśnie ma być. Dla równowagi. Bo czasem pełnia wiedzy w nieodpowiedniej chwili może bardziej zaszkodzić niż jej brak. Czasem potrzebne są złudzenia.
Tak wiele dzisiaj zrozumiałam. I to wszystko dzięki rozpaczliwemu poszukiwaniu sposobu na opanowanie strachu! Wszystko to jak po nitce do kłębka zaprowadziło mnie do rozwiązań. Czuję się lepiej niż wczoraj. Odzyskałam wiarę w swą moc i w sens tego co robię, w co wierzę, jaką drogą podążam. Wiem, że wszystko powoli układa się jak układanka. Że poza moją wolą jest jeszcze jakiś porządek, który ma wpływ na to co się dzieje. I to ten porządek pragnie przywrócić pewne rzeczy na swe miejsce. Dlatego mogę czuć się bezpiecznie, bo nawet wtedy, gdy się nie staram, gdy nie mam motywacji ani siły, to działa gdzieś poza zasięgiem mojej świadomości i dzieje się- nawet jeśli aktywnie w tym nie uczestniczę.
Dlatego mogę spać spokojnie. Dobranoc
środa, 6 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz