Czasem jakiś promień, czasem podmuch lub zwykła myśl, która nagle stała się niezwykła sprawić mogą, że wszystko się zmienia. Nie wszystko, ale coś. A coś, to dużo. Czasem coś, może stać się wszystkim. Może przepełnić świat po brzegi.
Nagle podziemna rzeka budzi się i czujesz w sobie mający za chwilę wybuchnąc wulkan. Ale nie ma w tym lęku, nie ma zagrożenia. Ten wulkan to zjawisko pozytywne. Jest wewnętrznym ogniem, który w istocie od zawsze płonie. Jest on życiem.
Robi się ciepło. Spokojnie. Bezpiecznie. Coś sprawia, że wszystko ma sens. Chociażby chwila upływała na zeskrobywaniu brudu z podłogi, jest przyjemnie.
To wewnętrzna pewność, że jest się na Swojej Drodze! To błogość wynikająca z podążania w kierunku spełnienia. Przywracania rzeczy na swe miejsca. Wrażenie, że układanka sama się układa. Że odnalazły się brakujące elementy.
W pewnej chwili to staje się oczywiste. Coś sprawia, że się wie. Coś, co w jakiś sposób łączy duszę z jej celem. Jakaś nić o szczególnych właściwościach, będąca spoiwem. Na daną chwilę jedyna możliwa, odnaleziona. Sprawia, że cel leży w zasięgu wzroku, na horyzoncie widać jego zarys. Choć nadal niewyraźny, choć jeszcze być może odległy, to jednak wyczuwalny wszystkimi zmysłami, dający całkowitą pewność, że jest się wyjątkowym! Że to coś, co czuło się zawsze gdzieś głęboko, niekonkretnie, zupełnie pod powierzchnią, co gdzieś tam jakby przebijało tylko zza ściany swym światłem, teraz jaśnieje w pełni tuż przed Tobą!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz