Odrzucam fałszywy optymizm. Nie chcę go. Co z
tego, że tak jest milej, łatwiej, przyjemniej? Co z tego, że przyciągam
podobne? Ale to jest tłumienie! Nieszczerość ze sobą! Oddalanie się od siebie.
Uciekanie przed prawdą. Ze strachu przed cierpieniem. Z chęci ucieczki przed
bólem. A ból nie zniknie, gdy przed nim ucieknę. Nie zniknie, gdy udam przed
sobą, że go nie ma. Będzie rósł i nie dawał spokoju. Strach przed prawdą będzie
tym większy im mocniej będę tłumić i udawać przed sobą, że wszystko jest
dobrze. Kilka radosnych lat za mną. Kilka lat spędzonych na „dążeniu do celu”.
Na szukaniu wyjścia i wolności. Na ucieczce przed wszystkim, co się nie zgadza
z moją „nową wizją”. Na braku akceptacji dla ciemności. Podróż w stronę Słońca
nie wyszła. Pomyliłam kierunki. Chciałam wzlecieć wysoko, a nie
wiedziałam, że sama podcinam sobie skrzydła. Żyć, przeżywać, na siłę, nawet wtedy,
gdy dusza krzyczy, że chce się schować. Przejmowanie „kontroli na życiem”
zamiast wsłuchać się w oddech wiatru i w prawdę, która jest we wszystkim.
Rezygnuję
z życia pod prąd, rezygnuję z walki ze sobą, rezygnuję z oczekiwań wobec
siebie, z narzucania sobie tempa innego niż chciałoby serce, z sukcesu,
osiągania celów i wspinania się na szczyt.
Wybieram zaufanie do rzeki i uważne
słuchanie serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz