Stoję. Zbliżam się do strumyka. Jest wąski. Obrośnięty trawą. Płytki. Płynie z prawa na lewo. Obładowany różnymi rzeczami
porozrzucanymi dookoła. Chcę przejść na drugą stronę. Przekroczyć go jednym
krokiem. Jest to możliwe, bo jest wąski. Wiem, że po drugiej stronie jest moja
strona. Że tu jestem nie wiadomo dlaczego. Chcę wrócić na tamtą stronę. Trochę
boję się, że się poślizgnę. Coś wpada mi do strumyka i odpływa. Drażni mnie to,
że tyle rzeczy tam jest. Rozpraszają mnie i zatrzymują. Sprawiają, że skupiam
na nich uwagę zamiast zrobić krok. Najpierw może powinnam je uprzątnąć? Aby się
nie poślizgnąć? Aby nic ważnego nie wpadło mi do strumyka. A może zbyt dużą
uwagę skupiam na szczegółach? Może powinnam zrobić krok nie zważając na to co
zostawię za sobą, na to co odpłynie i na to co zostanie? Wracając na swoją stronę, może nie będą mi
już potrzebne te rzeczy? Może to tylko pretekst by nie robić kroku?
Nagromadziłam je wszystkie, by sobie utrudnić powrót? Teraz leżą i czekają aż ktoś
je zabierze. Może to symbol mojego lęku? Może ten chaos, którym się otaczam to
wyraz lęku? Unieruchamiam się, gubię we wszystkim celowo, by nie robić
odważnych, zdecydowanych i jasnych kroków. Kroków, które prowadzą w konkretne
miejsce. Chaos sprawia, że trudniej mi wybrać, że jestem pomieszana, że różne
części różnych spraw absorbują mnie jednocześnie. Powstają sprzeczności. Robiąc
krok przeczę niektórym podjętym decyzjom. Coś się spełnia a coś psuje. Bo jest
chaos. Nie ma harmonii w tym, co się dzieje i co nagromadziłam. Wszystko działo
się chaotycznie. Nie wybierałam a przyjmowałam co przyszło. Nie pozbywałam się
niczego, bo może się przyda? Wszystko sobie leży i sprawia, że trudniej zrobić
krok. Trzeba pozbyć się wszystkiego za jednym ruchem lub po prostu przeskoczyć
wszystko nie zwracając na to uwagi ani się nie oglądając za siebie.
Strumyk był wąski wystarczył jeden mały krok, a jednak
stałam w miejscu i nie mogłam się zdecydować. To proste. Wystarczy
jeden mały krok. I nic złego się nie stanie. Ale ja boję się, że się poślizgnę,
że coś zgubię, że coś przeoczę. I tak stoję z nogą lekko uniesioną, przekonana,
że jestem w trakcie przekraczania strumyka,
cały czas w trakcie… A przecież to tylko jeden mały krok. Po co tracić na
niego tyle czasu? Strach sprawia, że ta chwila trwa wiecznie. I że w moim
umyśle, cały czas jest „tym momentem”, gdy właśnie coś zamierzam zrobić.
Tyle pięknych rzeczy mogłoby się wydarzyć, a nie dzieje
się, bo ja stoję z nogą w powietrzu! Ile można?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz