poniedziałek, 15 marca 2010
Tak naprawdę była kimś innym. Kimś innym niż jej się wydawało,niż wszystkim się wydawało. Miewała przebłyski swojej prawdziwej istoty ale zazwyczaj odchodziły tak szybko jak się pojawiły w mrok nieświadomości. Te krótkie chwile kiedy zaczynała czuć, że istnieje coś o czym nie wie, coś o czym powinna wiedzieć ale z niewiadomej przyczyny nie potrafi przekroczyć tej cienkiej jak ostrze noża a zarazem tak trudnej do zlokalizowania granicy, sprawiały, że wciąż miała poczucie tymczasowości. Coś miało nastąpić. Coś wisiało w powietrzu, w przestrzeni pomiędzy duchem a snem, pomiędzy krawędzią świadomego postrzegania a głebiną nieświadomości. Gdy się zbliżało odczuwała dziwne wszechogarniające palenie pod skórą, jakby lęk odczuwany w sposób najbardziej fizyczny jaki można by sobie wyobrazić,jakby żar,płomienie walczące z ciałem o dostęp do jej duszy. Miała nieodłączne wrażenie,że jest już blisko absolutu,że coś pcha ją w objęcia potwora czasu i że nie powinna się opierać. Wiedziała, że nie uda jej się tego określić bowiem należy to do tych spraw,które odległe są od rzeczywistości mogącej być nazwaną za pomocą słów wypowiadanych ludzkim językiem. Jednak pragnęła to określić, pragnęła przekroczyć granicę, za którą być może zostałaby zmieciona podmuchem nagłego olśnienia, roztopiona niczym sopel lodu,zamieniona w ciecz po to, aby połączyć się z tym co się tam znajdowało. Wchłonięta przez to coś bezpowrotnie. Nie opuszczało jej wrażenie, że tak naprawdę wie. Że już dawno przekroczyła tą granicę a jedynie nadmiar wrażeń i bodzców wciąż natrętnie ją osaczających z wszelkich stron sprawia,że wydaje jej się,iż tkwi nadal, oczywiście tymczasowo, po stronie niewiedzy. Wciąż bombardowana przez najrozmaitsze przebłyski, migające oblicza niemożliwych do określenia postaci, a może przybierających materialną powłokę myśli,które niemogąc pomieścić się w ograniczonej przestrzeni umysłu, uwalniały się do świata zmysłowej percepcji sprawiając jednocześnie wrażenie odrębnych istot. Gdyby tak mogła wskazać palcem lub chociażby zobaczyć okiem wyobrazni granicę pomiędzy myślą a czuciem.Czy te dwie przestrzenie są do siebie rónoległe czy może dotyczą całkiem odrębnych wymiarów i niemożliwym jest swobodne poruszanie się pomiędzy nimi? Czy to co odczuwała miało jakiekolwiek znamiona myśli? Czy mogło być przez tą że myśl ogarnięte? Czy możliwym było nadanie temu imienia? Rozłożenie na czynniki i uporządkowanie według kolejności, rozmiarów, natężenia i barwy? A może już na zawsze miała pozostać rozdarta pomiędzy światem myśli i uczuć nie mogąc ich nijak pogodzić? Należała bowiem do tego nielicznego grona, które posiadało zdolność zarówno do logicznego myślenia jak i nadmiernie intensywnego odczuwania. Owszem bywały okresy kiedy któreś z nich przeważało, właściwie na ogół coś przeważało bo równowaga była jej obca. Ale zmieniało się to tak często, iż niemożliwym byłoby określić tu jakąś nawet nieznaczną tendencję. Sama często nie nadążała za tymi zmianami kierunku. Bywało tak, że pochłonięta bez reszty w rozważaniach, próbując dotrzeć do, jakby się wydawało, oddalonego o ułamki sekundy wniosku ostatecznego… nagle odnajdywała się z bezgraniczną pustką w sferze logiki powalona nagłym jak cios pioruna uczuciem, które miażdżyło wszelką myśl w tempie niewysłowionym po to, aby wetknąć ją niepostrzeżenie w sam środek ognia. Wówczas traciła ziemię spod stóp, i niebo z horyzontu. Znajdowała się nagle we wnętrzu iskry kosmicznej, żaru roztapiającego w ułamku sekundy całą rzeczywistość. Nie istniało tu, nie istniało tam, nie istniało teraz bądź przedtem. Wszystko wydawało się treścią wnętrza owej iskry. Było jej treścią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz