Tak wygląda cisza, a tak światło, a tak drżący liść. Próbuję określić, zapamiętać, nie dać się wymknąć pojęciom. Jak najwięcej pojęć zachować staram się, bo czasem...
takie chwile nadchodzą, gdy jeden podmuch zmywa wszystko.
Nie pozostawia, ani promienia, ani jednego kąta, ani siły.
Tylko jest to Coś co przepełnia od wewnątrz, a także na zewnątrz.
Wszystko jest Tym.
Pode mną i nade mną.
Wokoło. Nie ma pod i nad. Wszystko jest. I trwa. Wieczne.
Czasem przypływ zdaje się nie mieć końca. Zdaje się, że czas się zatrzymał.
A To pochłonęło wszelkie inne stany poza sobą.
Jak określić coś, czego jednocześnie nie ma, a jednocześnie wszystkim jest, wszystko przepełnia.
Nie umiem określić. Lecz trwam w Tym i płynę. Zdaje mi się, że płynę we wszystkich kierunkach na raz.
Wszystkie kierunki.
Widzę jednocześnie morza i góry i ptaki szybujące za wysoko i te co zniżają swój lot i te co spadły i te co zanurzyły się w oceanie.
I żar wulkanów i chłód lodowców.
Wszystko to zawarte jest w Tym.
Bo czuję To.
Tak, czasem chwilami, czasem wiecznie, czasem nie zauważam, że czuję.
A czasem celowo odwracam uwagę w innym kierunku.
Lecz przecież płynę we wszystkich kierunkach jednocześnie.
Jak określić można tą jedyną melodię, która rozbrzmiewa w duszy od początku czasu.
Od początku. Lecz odnaleziona zdaje się czymś nieznanym, czymś spoza krainy form i kształtów.
Lecz brzmi.
Bo ciszą jest, co swoje odbicie odnalazła.
poniedziałek, 1 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz