Nie jestem samotna, myśli. Jesteśmy ze sobą związani. Prawdopodobnie dzięki temu, że zostaliśmy jednocześnie zawarci w tej samej opowieści.
1Q84
niedziela, 25 listopada 2012
sobota, 24 listopada 2012
wtorek, 20 listopada 2012
poniedziałek, 19 listopada 2012
Poniosło mnie wczoraj trochę, w jakimś dziwnym, niepewnym kierunku. Pisałam o zatrzymującym się pociągu, awarii, robactwie, szczerym polu. Jakbym zwątpiła w sens i kierunek swojej drogi. Jakbym zapomniała, że w oddali jest cel. Że pociąg czasem musi się zatrzymać, by po chwili mógł ruszyć w dalszą drogę. Tak naprawdę to, co napisałam było wtórne wobec tego, co miałam zamiar napisać dzień wcześniej. A właściwie napisałam nawet na kartce, z chwilowego braku komputera pod ręką. Jednak nie zdążyłam przepisać, gdyż wpadłam w taki oto wczorajszy dół. Nie będę mówić, że bez przyczyny, czy też, że z niewiadomej przyczyny, bo tak nie jest. Była przyczyna mojego stanu, wyjątkowo konkretna jak na mnie. Ale nie będę o niej pisać, bo to nie jest temat do dzielenia się z kimkolwiek. Kto ma zrozumieć, to zrozumie, kto ma się czegokolwiek domyślić, domyśli się. Ale wbrew swojej naturze, dostałam się ostatnio do dziwnego miejsca-stanu, który jest dla mnie nowy. Potrzeba milczenia, zachowywania pewnych rzeczy dla siebie, nie dzielenia się spostrzeżeniami - tak mogłabym nazwać ten stan. Zazwyczaj lubię mówić dużo lub pisać, gdy brak rozmówcy. Lubię wyrażać. Jednak czasem pojawia się blokada, która zniechęca mnie do kontaktu z drugim człowiekiem. Ta obecna blokada jest czymś nieznanym. Widzę ją po raz pierwszy i nie wiem jeszcze jak się zachować. Czy coś ważnego chce mi powiedzieć? Czy coś powinnam zauważyć?
Wczoraj chciałam uśpić zmysły, zasnąć, by nie słyszeć roju robactwa i wrzasku myśli. Dziś moje zmysły są wyostrzone. Zdaje mi się, jakbym widziała więcej. Zdaje mi się, że wspomniana przeze mnie "awaria" jakoś sama zaczęła się naprawiać. Choć nadal mam w sobie to nieokreślone coś, co nie pozwalało wczoraj mojemu sercu zwolnić tempa i co jednocześnie przyprawiało mnie o wściekłość tak wielką, że przestałam dostrzegać duszę świata, to jednak czuję się silniejsza. Wczorajszy płacz przerodził się w jakiś dziwny, delikatnie podszyty niepokojem spokój. Jakby wracała równowaga. Jakbym odzyskiwała grunt pod nogami, po chwilowym zawirowaniu spowodowanym zbyt szybkim tempem karuzeli. Musiałam spaść i potłuc się, bo inaczej być może nigdy bym nie zsiadła.
Tak więc dzisiaj stoję na nogach, z lekka się jeszcze chwiejąc i zastanawiam się. Co się dzieje?
Co się dzieje z moim życiem? Co się dzieje ze mną?
Co się dzieje ze światem?
Jakby wszystko nabierało nowych wartości. Stany, które były moją codziennością, lęki, które towarzyszyły mi odkąd pamiętam, przekonania na różne tematy, wszystko to jakby wrzucone do pralki- wymieszało się tworząc całkiem nowe kombinacje.
Nie poznaję siebie.
Moja odwieczna i ukochana przeze mnie nieokreśloność, odżegnywanie się od sztucznych granic zwanych tożsamością wstąpiła jakby na wyższy poziom. Jestem jej jakby bardziej świadoma. Świadomie odrzucam pewne schematy. Świadomie pragnę być "niczym", nie przynależeć, nie być określana jako ktoś taki czy inny, należący do tego bądź tamtego.
Czy to wynik lęku? Przed zależnością? Czy to potrzeba wolności, która krzyczy ze zniecierpliwienia?
Czy to skutek nadmiernego dopasowywania się do niepasującej do mnie rzeczywistości?
Przebywania w nie swoim miejscu? Zajmowania się nie tym czym pragnę się zajmować? Poczucia osaczenia przez natłok nie moich problemów?
Czy to dostrzeżenie czegoś bardzo ważnego... Co zdarzyło mi się przeoczyć, zajmując się wszystkim innym, byle nie TYM??
Tak, dostrzegłam coś ważnego. Zaczynam rozumieć. Upadek z karuzeli sprawił, że coś pękło, aby móc przybrać inny, właściwy kształt. By mogło odrodzić się prawdziwie. W swojej postaci, w zgodzie z własną naturą. Zadeptaną i oprószoną tysiącletnim kurzem. Pociąg ruszył ze stacji. Coś nagle przyspieszyło. Czas? Nie, to wydarzenia przyspieszyły. Nagle zaczęło się coś dziać. Jakby coś uśpione od dawna przebudziło się nagle ze snu i zaczęło zmierzać coraz szybciej w jakimś kierunku.
Wczoraj chciałam uśpić zmysły, zasnąć, by nie słyszeć roju robactwa i wrzasku myśli. Dziś moje zmysły są wyostrzone. Zdaje mi się, jakbym widziała więcej. Zdaje mi się, że wspomniana przeze mnie "awaria" jakoś sama zaczęła się naprawiać. Choć nadal mam w sobie to nieokreślone coś, co nie pozwalało wczoraj mojemu sercu zwolnić tempa i co jednocześnie przyprawiało mnie o wściekłość tak wielką, że przestałam dostrzegać duszę świata, to jednak czuję się silniejsza. Wczorajszy płacz przerodził się w jakiś dziwny, delikatnie podszyty niepokojem spokój. Jakby wracała równowaga. Jakbym odzyskiwała grunt pod nogami, po chwilowym zawirowaniu spowodowanym zbyt szybkim tempem karuzeli. Musiałam spaść i potłuc się, bo inaczej być może nigdy bym nie zsiadła.
Tak więc dzisiaj stoję na nogach, z lekka się jeszcze chwiejąc i zastanawiam się. Co się dzieje?
Co się dzieje z moim życiem? Co się dzieje ze mną?
Co się dzieje ze światem?
Jakby wszystko nabierało nowych wartości. Stany, które były moją codziennością, lęki, które towarzyszyły mi odkąd pamiętam, przekonania na różne tematy, wszystko to jakby wrzucone do pralki- wymieszało się tworząc całkiem nowe kombinacje.
Nie poznaję siebie.
Moja odwieczna i ukochana przeze mnie nieokreśloność, odżegnywanie się od sztucznych granic zwanych tożsamością wstąpiła jakby na wyższy poziom. Jestem jej jakby bardziej świadoma. Świadomie odrzucam pewne schematy. Świadomie pragnę być "niczym", nie przynależeć, nie być określana jako ktoś taki czy inny, należący do tego bądź tamtego.
Czy to wynik lęku? Przed zależnością? Czy to potrzeba wolności, która krzyczy ze zniecierpliwienia?
Czy to skutek nadmiernego dopasowywania się do niepasującej do mnie rzeczywistości?
Przebywania w nie swoim miejscu? Zajmowania się nie tym czym pragnę się zajmować? Poczucia osaczenia przez natłok nie moich problemów?
Czy to dostrzeżenie czegoś bardzo ważnego... Co zdarzyło mi się przeoczyć, zajmując się wszystkim innym, byle nie TYM??
Tak, dostrzegłam coś ważnego. Zaczynam rozumieć. Upadek z karuzeli sprawił, że coś pękło, aby móc przybrać inny, właściwy kształt. By mogło odrodzić się prawdziwie. W swojej postaci, w zgodzie z własną naturą. Zadeptaną i oprószoną tysiącletnim kurzem. Pociąg ruszył ze stacji. Coś nagle przyspieszyło. Czas? Nie, to wydarzenia przyspieszyły. Nagle zaczęło się coś dziać. Jakby coś uśpione od dawna przebudziło się nagle ze snu i zaczęło zmierzać coraz szybciej w jakimś kierunku.
niedziela, 18 listopada 2012
Życie niejednostajnie przyspiesza i zwalnia czasem. Jednego dnia gna na oślep, innego przystaje, jakby w odrętwienie wpadło nagle, jakby dostało kamieniem po głowie. Stoi i rozgląda się wzrokiem nic niewidzącym. Na prawo - dzieci bawią się wesoło, na lewo - trawa rośnie sobie beztrosko. Wszystko zlewa się w jeden szum.
Pociąg zatrzymał się na stacji z piskiem. Słychać niknący odgłos zatrzymującej się maszyny. I cisza.
Nie ma śladu po wietrze we włosach, po promieniach słońca próbujących dotrzymać tempa migocząc zza drzew mijanych po drodze. Nie ma śladu.
Życie zatrzymało się cicho na stacji. Nie według planu, nie po to, by mogli wsiąść nowi podróżni, ale dlatego, że uległo awarii.
To nawet nie stacja, a szczere pole. Pustka.
Zmysły jeszcze nie nadążają za nagłym spowolnieniem, jeszcze rozedrgane i rozkojarzone szamocą się na wszystkie strony. Oczy nie mogą odnaleźć punktu zaczepienia. Serce kołacze nadal, jakby nie zdążyło się zorientować, że nastała A-W-A-R-I-A.
Dłonie chwytają przypadkowe, różne, poręcze, gałęzie, źdźbła trawy, co się nawinie. Odruchowo w obronie przed upadkiem. Spóźnione. Nie spostrzegły, że pociąg dawno już się zatrzymał.
Oto pole. Pustka. Kłosy zboża na wietrze się szamocące. W ciszy słychać brzęczenie much i wrzask myśli. Uszy jeszcze nie przywykły do ciszy. Stwarzają sztuczne bodźce dźwiękowe. Wszystko, co dotychczas milczące zaczyna krzyczeć, co niewidoczne pojawia się.
Umysł przychodzi z pomocą.
To tylko chwila przystosowania do nowego tempa. Należy przeczekać. Nie zwracać uwagi na iluzje.
Organizm potrzebuje czasu, by się przystosować. To normalne.
Organizm.
Nie ma tu nic poza organizmem!
Wszystko inne to złudzenie. Brzęczące organizmy. Szamocące się organizmy. Drżące powietrze, to też organizm. Wszystko jest systemem! Działa według systemu. Tak musi działać! To normalne. Oczy przywyknijcie! Uszy zaakceptujcie ciszę! Serce uspokój się proszę! Dostosujcie się do tempa.
To rzeczywistość. Czasem zdarza się awaria i trzeba ją dojrzeć. Zatrzymać się.
Nie ma tu duszy! To zwykłe, szczere pole z rojem rozbrzęczanego robactwa i unoszącego się nieznośnie w powietrzu pyłu!!!!!
Pociąg zatrzymał się na stacji z piskiem. Słychać niknący odgłos zatrzymującej się maszyny. I cisza.
Nie ma śladu po wietrze we włosach, po promieniach słońca próbujących dotrzymać tempa migocząc zza drzew mijanych po drodze. Nie ma śladu.
Życie zatrzymało się cicho na stacji. Nie według planu, nie po to, by mogli wsiąść nowi podróżni, ale dlatego, że uległo awarii.
To nawet nie stacja, a szczere pole. Pustka.
Zmysły jeszcze nie nadążają za nagłym spowolnieniem, jeszcze rozedrgane i rozkojarzone szamocą się na wszystkie strony. Oczy nie mogą odnaleźć punktu zaczepienia. Serce kołacze nadal, jakby nie zdążyło się zorientować, że nastała A-W-A-R-I-A.
Dłonie chwytają przypadkowe, różne, poręcze, gałęzie, źdźbła trawy, co się nawinie. Odruchowo w obronie przed upadkiem. Spóźnione. Nie spostrzegły, że pociąg dawno już się zatrzymał.
Oto pole. Pustka. Kłosy zboża na wietrze się szamocące. W ciszy słychać brzęczenie much i wrzask myśli. Uszy jeszcze nie przywykły do ciszy. Stwarzają sztuczne bodźce dźwiękowe. Wszystko, co dotychczas milczące zaczyna krzyczeć, co niewidoczne pojawia się.
Umysł przychodzi z pomocą.
To tylko chwila przystosowania do nowego tempa. Należy przeczekać. Nie zwracać uwagi na iluzje.
Organizm potrzebuje czasu, by się przystosować. To normalne.
Organizm.
Nie ma tu nic poza organizmem!
Wszystko inne to złudzenie. Brzęczące organizmy. Szamocące się organizmy. Drżące powietrze, to też organizm. Wszystko jest systemem! Działa według systemu. Tak musi działać! To normalne. Oczy przywyknijcie! Uszy zaakceptujcie ciszę! Serce uspokój się proszę! Dostosujcie się do tempa.
To rzeczywistość. Czasem zdarza się awaria i trzeba ją dojrzeć. Zatrzymać się.
Nie ma tu duszy! To zwykłe, szczere pole z rojem rozbrzęczanego robactwa i unoszącego się nieznośnie w powietrzu pyłu!!!!!
piątek, 9 listopada 2012
czwartek, 8 listopada 2012
Coś bywa czasem tak skomplikowane, że lepiej jest zaszyć się gdzieś głęboko w swoim pancerzu i nie czuć, nie widzieć nie słyszeć, a nawet nie być.
Umysł ucieka, nie chce myśleć, chce zasnąć, pozostać w ciszy.
Wybiera ucieczkę od rozwiązań, gdy są niemożliwe. Bo się mu tak wydaje.
Gdy wszystko zdaje się być pułapką, lepiej pozostać w niebycie.
Gdy myśli przeczą same sobie, lepiej nie myśleć. Zdusić szum drzew pogrążonych w chaosie.
Przeczekać huragan.
W nadziei, że jest w tym metoda.
Że jest cel.
Umysł ucieka, nie chce myśleć, chce zasnąć, pozostać w ciszy.
Wybiera ucieczkę od rozwiązań, gdy są niemożliwe. Bo się mu tak wydaje.
Gdy wszystko zdaje się być pułapką, lepiej pozostać w niebycie.
Gdy myśli przeczą same sobie, lepiej nie myśleć. Zdusić szum drzew pogrążonych w chaosie.
Przeczekać huragan.
W nadziei, że jest w tym metoda.
Że jest cel.
Subskrybuj:
Posty (Atom)